Za nami kolejny bardzo ciekawy wykład otwarty organizowany przez Sekcję Par i Rodzin Polskiego Towarzystwa Psychoterapii Psychoanalitycznej. Wykład pt. „System projekcyjny w parze” wygłosiła p. Joanna Rosenthall, psychoanalityczka brytyjska.
„Rozwojowy potencjał pary wynika z tego, że to, czego się boimy albo co odrzucamy w self i co umieszczamy w partnerze – na przykład gniew lub kruchość – nie zostaje utracone, ale jestczymś, „z czym się żyje”. Dzięki temu pozostaje dostępne w formie doświadczalnej, może być obserwowane i można na to reagować. Potencjalnie pozwala to każdemu z partnerów zobaczyć, jak można sobie z tymi niechcianymi częściami radzić w inny sposób, co z kolei z czasem stwarza możliwość ponownego włączenia tych aspektów do self. Podobnie w terapii, jeden z partnerów może przyglądać się, jak terapeuta pracuje z przerażającymi częściami, które zostały wyprojektowane w drugiego i to również może pomóc w tym, by stały się mniej przerażające.”
„Podobnie jak niemowlę, każdy z partnerów pragnie intymności oraz bliskości i potrzebuje ich do przetrwania. Gdy jednak bliskość jest zbyt duża, znika poczucia wyizolowania, ale pojawia się lęk przed uduszeniem i klaustrofobią. Gdy są oddzielnie, jednostki mają własne myśli, uczucia i pragnienia, ale gdy oddalenie jest zbyt duże, czują się odcięte i opuszczone, nie mogą dostać pożywienia, które czerpią z intymności z drugą osobą. Wszystkie pary mierzą się z tymi
dylematami, tyle że w różnym stopniu. „Utknięciu razem” jako struktura jest w pewnym sensie lekiem na strach przed samotnością – nigdy nie jest się samemu. Jest ona jednak niemożliwa do utrzymania, bo wcześniej lub później brak psychicznej odrębności wywołuje klaustrofobiczne uczucia. Dwoje ludzi nie może przetrwać w jej ramach, ale nie może też znieść rozstania.
Powyższe fragmenty pochodzą z wykładu, z materiałów udostępnionych przez organizatorów spotkania.
Niezmiernie wyrazisty w swojej plastyczności i przejmujący emocjonalnie jest dla mnie cytat z wypowiedzi J. Rosenthall pochodzący z IV Konferencji „Pracując psychoanalitycznie z parami”:
„Chciałabym zakończyć myślą dotyczącą symbolu małżeństwa – wymiany złotych obrączek, które są postrzegane jako doskonały okrąg, bez początku i końca. A jednak obrączki mają początek. Skała zostaje wykopana spod ziemi. Metal jest upłynniany w piecu rozgrzanym do tysiąca stopni, następnie wlewany do formy, schładzany i pieczołowicie wygładzany. Coś pięknego powstaje z surowych elementów poddanych ekstremalnym warunkom. Większość historii obrączki pozostaje niewidoczna. Obecne są w niej przemoc, ból i żar. Bycie w parze jest czymś takim… i terapia też taka jest… – to praca w brudzie i płomieniach.
Początki są trudne, to zaręczyny między niedoskonałymi istotami. To proces tworzenia czegoś pięknego i znaczącego, a zarazem niedoskonałego, w miejscu, w którym wcześniej nie było niczego…„