Jeżeli przestaniemy zapierać się własnych uczuć i je tłumić, spróbujemy uświadomić sobie, jakie naprawdę było nasze dzieciństwo, będziemy w stanie sami zadbać o swoje potrzeby, na których zaspokojenie czekamy od urodzenia lub nawet jeszcze dłużej. Możemy sami obdarzyć się uwagą, szacunkiem, zrozumieniem dla własnych emocji, potrzebną opieką, bezwarunkową miłością – wszystkim, czego nie dostaliśmy od rodziców. /s. 14/
Zachowanie naszych rodziców nie ma żadnego związku z nami, lecz z ich sytuacją, z tym, jak poradzili sobie z urazowymi doświadczeniami z własnego dzieciństwa, w jakim stopniu się z nimi uporali. My na tę sytuację nie mamy żadnego wpływu, możemy jedynie żyć naszym życiem i zmieniać naszą własną postawę.
Większość terapeutów uważa, że w ten sposób zmienić możemy nasze stosunki z rodzicami, bo dojrzalsza postawa dorosłych dzieci powoduje, że rodzice zaczynają okazywać im więcej szacunku. Niestety, niezupełnie mogę to potwierdzić, ponieważ z doświadczeń z mojej praktyki wynika, że pozytywna zmiana u dorosłych dzieci rzadko budzi w rodzicach, którzy je kiedyś maltretowali, pozytywne uczucia i podziw. Wręcz przeciwnie, reagują oni raczej zazdrością, niepokojem i życzeniem, żeby córka czy też syn znowu byli tacy jak dawniej, to znaczy ulegli, wierni, znoszący z pokorą złe traktowanie, a w gruncie rzeczy depresyjni i nieszczęśliwi. Rozbudzona świadomość dorosłych dzieci budzi w wielu rodzicach lęk, nie może więc być wtedy mowy o poprawie stosunków. /s. 115-116/
Relacja, w której obie strony trwają przy swoich maskach, nie daje się kształtować, zmieniać i pozostaje zawsze tym, czym jest, to znaczy pozorną relacją opartą na pozornym porozumieniu. Dopiero wtedy, gdy obu stronom uda się uświadomić sobie własne uczucia, odczuć je i bez lęku wyrazić, możliwe będzie nawiązanie autentycznej relacji, której podstawa jest prawdziwe porozumienie i poczucie bliskości. Nie zdarza się to jednak zbyt często, bo zazwyczaj obie strony boją się odrzucić swoje maski, za którymi czują się bezpiecznie. /s. 116/
Emocją, którą najczęściej tłumimy, wypieramy lub odszczepiamy w dzieciństwie jest strach. Ten strach zapisany jest w pamięci naszego ciała. Bite dziecko musiałoby żyć w ciągłym strachu przed biciem. Wiedza o tym, jak okrutnie jest traktowane, nie pozwoliłaby mu przetrwać. Musi więc ją wyprzeć ze świadomości. Podobnie dzieje się z dzieckiem zaniedbywanym. Ono także nie może świadomie przeżywać bólu swojej samotności, nie mówiąc już o jego wyartykułowaniu, z obawy, że zostanie całkowicie opuszczone. Ucieka więc w nierealny, upiększony świat iluzji. To pomaga mu przetrwać. /s. 152-153/
Bunt ciała, Alice Miller, Media Rodzina, 2006