Fot. Gabinet psychoterapii superEGO

Po 1950 roku substancje chemiczne czy leki psychotropowe zmieniły obraz szaleństwa. Opustoszały zakłady psychiatryczne, kaftan bezpieczeństwa i terapie elektrowstrząsami zostały zastąpione kuracją lekarstwami. Mimo że nie leczą one żadnej choroby umysłowej czy nerwowej, zrewolucjonizowały przedstawiania psychiki, tworząc nowego człowieka: gładkiego, bez humorów, wykończonego unikaniem swoich pasji, wstydzącego się, że nie odpowiada ideałowi, który jest mu proponowany.

Leki psychotropowe, przepisywane zarówno przez lekarzy rodzinnych, jak i specjalistów od psychopatologii, dają efekt normalizacji zachowań i usunięcia najbardziej bolesnych objawów cierpienia psychicznego, ale pozostawiają na boku kwestię jego znaczenia. /s. 19/

Społeczeństwo depresyjne, wpisane w obieg globalizacji gospodarczej, który zmienia ludzi w przedmioty, nie chce już słuchać o poczuciu winy, zmyśle intymności, sumieniu, pragnieniu, nieświadomości. Im bardziej zamyka się w logice narcystycznej, tym bardziej ucieka od idei podmiotowości. Interesuje się jednostką jedynie po to, aby policzyć swoje sukcesy, a podmiotem cierpiącym – aby patrzyć na niego jak na ofiarę. A jeśli bez przerwy stara się obliczyć deficyt, zmierzyć niepełnosprawność, oszacować uraz, to po to, aby nie zadawać sobie więcej pytań, skąd owe przypadłości się biorą. /s. 39/

Po co psychoanaliza?, Elizabeth Roudinesco, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2014