Jeśli nie możesz znieść bólu, spróbuj nadać mu sens… Oto prawdziwe historie dziesięciu osób, które skorzystały z terapii, aby rozwiązać zwyczajne problemy. Odkryli, że głębokie korzenie ich lęku, strachu, depresji sięgają samych podstaw ich egzystencji. Oprócz bólu egzystencjalnego po utracie najbliższych, tym, co boli najbardziej jest utrata młodości, miłości i wieczna pogoń za szczęściem. Yalom jako terapeuta jest bezwzględnie szczery. Nie pomaga uśmierzać bólu, ale próbuje nadać mu sens. Na ogół – zdaniem autora – w niewłaściwy sposób usiłujemy poradzić sobie z wstrząsami, które oferuje nam życie.
Książka dla wszystkich, skorzystają z niej zarówno studenci psychologii i psycholodzy – obserwując warsztat świetnego terapeuty, jak i ci, którzy poszukują sensu w świecie, który sensu nie ma.
Irvin D. Yalom – emerytowany profesor psychiatrii na uniwersytecie Stanforda, psychoterapeuta mający wieloletnie doświadczenie w pracy z ludźmi. Autor błyskotliwych powieści psychologicznych i podręczników. W swoich pracach prezentuje terapię w ujęciu egzystencjalnym. Jest autorem klasycznych już podręczników, takich jak: Psychoterapia grupowa. Teoria i praktyka, Psychoterapia egzystencjalna, Dar terapii i in. Wspaniałe gawędziarstwo autora można poznać w opowiadaniach terapeutycznych: Kat miłości, Mama i sens życia oraz w powieściach: Leżąc na kozetce, Kiedy Nietzsche szlochał, Kuracja według Schopenhauera.
Przyjęcie odpowiedzialności wprowadza pacjenta w przedsionek zmiany, ale nie jest ze zmianą równoznaczne. A prawdziwym celem terapii jest zawsze zmiana, choćby nie wiem jak terapeuta podkreślał znaczenie wglądu, odpowiedzialności i samorealizacji. /s. 20/
Niektórzy ludzie mają blokadę na chcenie – nie wiedzą, co czują ani czego pragną. Pozbawieni opinii, impulsów, inklinacji zaczynają pasożytować na pragnieniach innych. /s. 21/
Wiele przyjaźni i wiele małżeństw rozpadło się, ponieważ zamiast dbać o kontakt między sobą i troszczyć się o siebie, ludzie traktowali drugą osobę jako tarczę chroniącą ich przed izolacją. /s. 22/
Nie lubię pracować z pacjentami, którzy są zakochani. Być może dlatego, że im zazdroszczę – ja też bardzo chciałbym zostać zaczarowany. A może taka praca wzbudza niechęć dlatego, ze psychoterapia i stan zakochania są zasadniczo nie do pogodzenia. Dobry terapeuta walczy z ciemnością i szuka iluminacji, natomiast romantyczna miłość żywi się półcieniami tajemniczości i obraca się w proch pod ostrym wzrokiem badacza. Nie znoszę roli kata miłości. /s. 27/
Zastosowanie nawet najbardziej liberalnego systemu nazewnictwa psychiatrycznego stanowi pogwałcenie jestestwa drugiego człowieka. Jeśli wierzymy, ze ludzi można ująć w kategorie, i postrzegamy ich przez pryzmat pewnych klasyfikacji, nigdy nie dostrzeżemy ani nie docenimy tych ważnych części osoby, która poza nie wykraczają.
Jednym z warunków dobrego związku z drugim człowiekiem jest założenie, że nigdy nie będzie go można w pełni poznać. /s. 217/
O tym nie uczymy się w studium psychoterapii: poromansuj z największym wrogiem pacjentki, a potem, kiedy już jesteś pewien, że ten wróg cię kocha, wykorzystaj tę miłość do zneutralizowania jego ataków na pacjentkę. /s. 261/
Nierzadko terapia jednego z małżonków prowadzi do napięć w małżeństwie: jeśli jedno się zmienia, a drugie pozostaje w tym samym miejscu, zanikają mechanizmy utrzymywania równowagi w małżeństwie. Pacjent ma do wyboru: albo zduszenie swojego rozwoju, albo rozwijanie się kosztem rozkładu związku. /s. 302/
Kat miłości. Opowieści psychoterapeutyczne, Irvin D. Yalom, Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2016