Najprościej byłoby odpowiedzieć stwierdzeniem: „bo wierzę w skuteczność”. Jednak nie o wiarę tu chodzi, ale raczej o przekonanie wynikające zarówno z własnego doświadczenia (psychoterapia własna w tym nurcie), jak również z wniosków płynących z procesów psychoterapeutycznych, które prowadzę.
Nie mniej istotna jest ciągła eksploracja teorii, zarówno indywidualnie, jak i w ramach seminariów superwizyjnych oraz wieloletnia indywidualna superwizja. Mogę spokojnie odpowiedzieć, że czuję się ugruntowana w pracy w nurcie psychodynamicznym, a to że stąpam po gruncie o różnej strukturze, powoduje raz doświadczanie płynności w funkcjonowaniu, a innym razem pomieszanie, frustracje czy nawet niepewność. To jest właśnie charakterystyczne dla psychodynamiki: ciągłe poszukiwania, brak szablonów gotowych do formowania pacjenta, brak jedynych słusznych racji, brak odgórnych założeń, po to tylko, by przekazywać pacjentowi obmyśloną przez siebie czy przez sztywno opracowaną teorię, „idealną” konstrukcję, która ma osobę zgłaszającą się do gabinetu jak najszybciej „uzdrowić”.
Poniżej, zamiast dalszego argumentowania, posłużę się słowami Christophera Bollasa*, które oddają w pełni moje myślenie na temat konieczności pogłębionej pracy z pacjentami przejawiającymi oznaki załamania, zamiast „leczenia” typu CBT* lub DBT*. Bollas uzasadnia:
„(…) leczenie typu CBT lub DBT, (…) umożliwiają pacjentowi zepchnięcie swojego życia wewnętrznego na margines poprzez odwrócenie uwagi ku ograniczonemu czasowo projektowi poznawczemu. Dokładnie tak, jak rodzic uśmierza płacz dziecka poprzez odwrócenie uwagi: „O, popatrz na to coś, tam!” – tego rodzaju interwencje mogą przeszkodzić koniecznemu kryzysowi lub zbanalizować ważną funkcję symptomatycznego zachowania.
W sytuacji, gdy załamanie pacjenta wydobywa kluczowe trudności psychiczne, które stają się teraz otwarte na zmianę ze względu na podatność self, brak adekwatnej odpowiedzi analitycznej po stronie analityka jest fundamentalną porażką w reagowaniu na potrzeby self. Jeśli do tego dojdzie, analizant może zatrzymać załamanie, kierując się nowymi aksjomatami opartymi na założeniu, że potrzeby self nie są warte zaspokojenia lub są zbyt wygórowane, żeby sobie z nimi poradzić. Załamanie zostaje wówczas ustrukturyzowane jako permanentny brak, który jest, moim zdaniem, niemal niemożliwy do naprawienia w późniejszej pracy analitycznej, czy to z danym analitykiem czy w przebiegu przyszłej terapii lub analizy.
Odwrócenie uwagi w postaci CBT/DBT spłyci self i na chwilę domknie pęknięcia, często ku uldze pacjenta, statystykom szpitala i władz, które dbają o to by self generowało jak najmniej kosztów. (…) Ludzie w trakcie załamania nie potrzebują kogoś, kto będzie odwracał ich wzrok od świata ku zeszytowi ćwiczeń do samopomocy; potrzebują zostać usłyszani i zrozumiani z głębin self, które się im ukazują i tworzą ich kryzys.” /Nim nadejdzie katastrofa. Psychoanaliza załamania psychicznego, Christpher Bollas, /s. 8-9/
***
CBT – Cognitive Behavioral Therapy – terapia behawioralno – poznawcza
DBT – Dialectical Behavioral Therapy – dialektyczna terapia behawioralna
self – (wg. Kohuta) jest nadrzędną strukturą mentalną o charakterze organizacyjnym, stanowiącą centrum niezależnej inicjatywy i utworzoną na gruncie emocji, odczuć, wspomnień i zachowań, które łączy poczucie czasowej ciągłości.